Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Mexico

Down Icon

Maricel Álvarez: „Postrzegam ciało jako narzędzie ekspresji”.

Maricel Álvarez: „Postrzegam ciało jako narzędzie ekspresji”.

Nazwisko Maricel Álvarez jest znane osobom zaznajomionym z teatrem, ale od kilku lat aktorka pojawia się również w kinach. Niektórzy odkryli ją w filmie „Biutiful”, a teraz mogą na nowo odkryć jej talent w filmie „Przybycie syna”. To drugi film duetu scenarzystek i reżyserek Cecilii Atán i Valerii Pivato, tych samych, którzy stoją za „Narzeczoną pustyni”. Film jest koprodukcją hiszpańską, stąd udział aktorki Grety Fernández oraz hiszpańskiej obsady, w której znaleźli się Ángelo Mutti Spinetta, Cristina Banegas, Diego Faturos i Esteban Meloni. Film pojawi się po światowej premierze na Festiwalu Filmowym w San Sebastián (2024) i zdobyciu nagrody dla najlepszego filmu na Festiwalu Filmowym w Mar del Plata (2024). Będzie można go oglądać w kinach od czwartku 11 października.

—Jak zostałaś Sofíą, bohaterką „Przybycia syna”?

—Widziałem ich debiutancki film fabularny, „Pustynna panna młoda”, na długo przed tym, jak zaproszono mnie na przesłuchanie. Zaprosili mnie na przesłuchanie i oczywiście się zgodziłem. Odbyły się dwa lub trzy interesujące spotkania robocze, na których zaczyna się dostrzegać, jak może rozwinąć się więź z reżyserami w hipotetycznym przypadku obsadzenia głównej roli Sofii. Czujesz się, jakbyś był wystawiany na próbę, ale jest w tym wrażliwość, troska i przede wszystkim skupienie na pracy. W ten sposób pozbywasz się pewnych duchów i lęków. Nie jestem wielkim fanem przesłuchań i chodzę na bardzo niewiele; dobieram je bardzo ostrożnie.

—Czy trudno było kręcić film z dwoma reżyserami jednocześnie?

—Nie są sprzeczne; wręcz przeciwnie; doskonale się uzupełniają. Co więcej, przed rozpoczęciem zdjęć powiadomili mnie o rozpoczęciu zdjęć z miesięcznym wyprzedzeniem, dostarczając mi kompleksowy, dogłębny i wrażliwy plan zdjęciowy, który uwypuklił obszary, które mogłyby być bardziej złożone. Zawsze byli uważni i chętni do wprowadzania wszelkich niezbędnych korekt.

—W filmie jest wiele momentów milczenia: jak je Pan interpretuje?

—Doceniłem oszczędność tekstu i dialogów w tym filmie. Jest coś niesamowicie interesującego w pracy z ciszą. Zrozumienie, jak przekazać, poprzez gesty i ekspresję, proces emocjonalny, który jest burzliwy, a jednocześnie bardzo intymny i niemożliwy do wyrażenia. Jest tak wiele rzeczy, które są przemilczane, tak wiele rzeczy jest skrywanych i ukrywanych. Sofía to postać głęboko rozdarta wewnętrznie przez mnogość emocji, ale jednocześnie przez społeczny nakaz. Jest w tym niezwykle interesująca sprzeczność. Poza tym, kręcisz film, a on w pewnym sensie wymaga pewnej oszczędności środków ekspresji; ekran nie wytrzymuje przepełnienia. Czasami, gdy są zbyt dosadne, pedagogiczne lub rozwlekłe, wydają się mieć cel, którym jest ukierunkowanie i ukształtowanie myśli widza. Wolę ciszę, tajemnicę, zagadkę, aby stworzyć przestrzenie, które widz musi wypełnić.

—Są tam też jakieś akty: czy było ciężko?

—Jestem bardzo ryzykowną aktorką. Gram w teatrze i performansie, a na scenie byłam wielokrotnie wystawiana na widok publiczny. Postrzegam ciało jako narzędzie ekspresji o ogromnej mocy. Nigdy nie krępowałam się z nim pracować; wręcz przeciwnie, postrzegam je jako kolejną możliwość ekspresji. Nie wstydzę się ani nie mam uprzedzeń, jeśli chodzi o jego pokazywanie, kiedy rozumiem je jako potężne narzędzie ekspresji i narracji. Dzieje się tak zarówno w filmie, jak i w teatrze, dlatego miałam pełną swobodę w przedstawianiu nagości. Oczywiście zawsze byłam konsultowana i starannie rozważana. Mogliśmy również omówić i osiągnąć konsensus w sprawie scen z moją partnerką, Gretą Fernández. Co więcej, nasz operator zdjęć, Sergio Armstrong, jest mistrzem, więc wszystkie warunki były spełnione.

—Dla niektórych punktem zwrotnym był film „Biutiful” meksykańskiego reżysera Alejandro Gonzáleza Iñárritu, który nakręciliście z Javierem Bardenem w 2010 roku. Czy wierzycie w to?

—Myślę, że człowiek jest twórcą własnej drogi, ponieważ przeznaczenie jest kontrolowane przez siły lub wolę innych. Nie uważam się za odnoszącą sukcesy aktorkę, ale jestem skuteczna, głęboko pracowita i oddana swojemu językowi, stale o nim krytycznie myśląc, niezależnie od dziedziny, w której pracuję. Pracuję w sztukach performatywnych, sztukach wizualnych, performansie, tańcu i filmie, i jestem kuratorką. Biutiful to wspaniały projekt na mojej drodze, w mojej karierze, ale nie uważam go za przełomowy występ, kamień milowy ani nic takiego. Przeszłam po czerwonym dywanie najsłynniejszego festiwalu na świecie u boku aktora chwili. Ale nie chcę umniejszać znaczenia tego doświadczenia w moim życiu, ponieważ było spektakularne i bardzo mi się podobało. To prawda, że ​​od czasu tego filmu pracuję w filmie znacznie częściej niż wcześniej.

—Jesteś kuratorem sztuki: jak byś to zdefiniował?

—Ściśle rzecz biorąc, jestem raczej artystką-kuratorką niż kuratorką, ponieważ nie mam wykształcenia. Mam praktykę, która jest zawodem. Studiowałam literaturę na Uniwersytecie w Buenos Aires i kształciłam się na aktorkę, ale nie na kuratorkę. Swoją pracę w dziedzinie kuratorstwa rozpoczęłam z perspektywy artystycznej. Dyrektor Biennale Performance zaprosił mnie do stworzenia programu międzynarodowego. Kurator to osoba, która wybiera artystów i prace, aby stworzyć program, rozumiejąc, że istnieje między nimi pewna konstelacja. Mogę również towarzyszyć artystom w procesie twórczym. Jestem również pośredniczką w dialogu między artystą, jego pracą a przestrzenią, w której będzie ona eksponowana. Jestem twórczynią i kuratorką archiwum Filoctetes, które bada, jak dokumentować żywą sztukę i zachować pamięć o tych ulotnych dziełach sztuki.

—Czy wrócisz na scenę?

—Zacząłem występować w Madrycie w 2025 roku. Zagrałem w spektaklu „Obcy nadejdą i oni będą mieć twoje oczy” hiszpańskiej dramatopisarki Marii Velasco. Myślę, że wznowimy go w przyszłym roku, aby tam zagrać. Muzeum Sztuki Nowoczesnej zaprosiło mnie do udziału w serii zatytułowanej „Wystawy na plakacie” i wystąpię z Marianą Obersztern, zespołem Piel de Lava, Lolit Lauti i Rafaelem Spregelburdem. Zaprosili nas do stworzenia nowego dzieła. W grudniu zaprezentuję spektakl „Ja i ta tajemnica: Oto jesteśmy: Mały apartament dla mnie”. Będę z czterema lalkami stworzonymi na mój obraz i podobieństwo, reprezentującymi niektóre z moich performansów: „Wykwintny ból” (2008–2009), „Hekuba, czyli psie ginekologijstwo” (2011–2012), „Orlando: Dysforyczna uchronia” (2017) i „Medytacyjna Medea” (2022). Współpracowałem artystycznie z Emanuelem Fernándezem, lalki stworzyła Ayelén Coccoz, a za projekt oświetlenia odpowiada Martín Antuña.

—Film „Przybycie syna” proponuje niemal jako podtytuł słowo „niewybaczalne”: jak by ono brzmiało w twoim przypadku?

—Myślę, że istnieją kwestie fundamentalnie związane z etyką, miłością i profesjonalizmem. Wojny są niewybaczalne, ponieważ unicestwiają innych, niszcząc życie innych, które jest najcenniejsze. Jestem osobą, która nie może tolerować tego, co dzieje się teraz na świecie, na przykład ludobójstwa w Strefie Gazy. Wypowiadałem się publicznie na temat okrucieństwa argentyńskiego rządu, tego, co robi osobom starszym, niepełnosprawnym, chorym i artystom. Wychodziłem na ulice i brałem udział. Przez ponad dwadzieścia lat doświadczenia zawodowego cała moja twórczość była inspirowana głęboko poetyckim, ale także politycznym spojrzeniem na świat.

perfil.AR

perfil.AR

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow